Dzień drugi.
Trasa: Łazy - Darłówko - Jarosławiec (
49km).
Rano ewakuacja z okropnego pokoju i pędzimy na śniadanie na plaży. Niestety pogoda taka, że urywa głowę, wszystko fruwa, uciekamy szybko z pomostu, konsumpcja i w drogę. Z Łazów przez Osieki, Iwięcino i Dąbki dojechaliśmy na obiad do Darłówka (zgodnie z oznaczeniem trasy rowerowej). Dzięki lekturze blogów wiedzieliśmy, że trasa Łazy-Darłówko przy morzu = prowadzenie obciążonych rowerów przez kilka kilometrów po plaży = niefajnie. Jechaliśmy szosą, na której na szczęście nie było dużego ruchu. Pogoda idealna, gdyby nie mocny wiatr, ale nie można mieć wszystkiego.
Babcia poradziła, żeby trasę pomyśleć zgodnie z kierunkiem wiatru, jaki zazwyczaj wieje nad morzem, czyli z zachodu na wschód (początkowo planowaliśmy wyjazd z Trójmiasta z metą w Kołobrzegu). Faktycznie jazda pod wiatr przy takich podmuchach to czasem stanie w miejscu.
Z Darłówka jedziemy do Jarosławca ostatnie 17 km drogi cały czas przy morzu. To była jedna z piękniejszych tras podczas wyjazdu. Momentami trzeba było rowery prowadzić (piach), ale większość nawierzchni to betonowe płyty, po których nie za szybko, ale jakoś dało się jechać. No i widoki...
|
Sąsiad |
|
Rano jeszcze w Łazach |
|
Osieki, Jezioro Jamno |
|
Darłówko |
|
Latarnia w Darłówku |
|
Trasa Darłówko-Jarosławiec |
|
60 cm kolacji ("Prosto z pieca!") |
|
Jarosławiec |
2 km przed Jarosławcem Artur złapał gumę. Dobrze, że mieliśmy tak dużo narzędzi, te wszystkie klucze i tak dalej, niestety ten, którym odkręca się koło został w domu. Także warto mieć przy sobie klucz płaski 15stkę, bo na pewno wygodniejsza jest w użyciu niż 16stka blokowana imbusem... Zwłaszcza w lekkim deszczu :)