Ostatnio nauczył się kłamać. Niby nic, bo przecież dorośli codziennie ściemniają ("Właśnie miałam do ciebie dzwonić" - tak podobno statystycznie najczęściej), ale kiedy zorientowałam się, że zrobił to po raz pierwszy, poważnie mnie to zaskoczyło. Zorientował się, że może nas ściemniać, kiedy nie chce mu się iść, więc mówi, że coś go boli i wtedy Artur bierze "obłożnie chorego" na ręce. Jakiś czas temu mieliśmy taką rozmowę:
- Mamusia, galdziołko mnie boli. /smutna mina cierpiętnika/
- Czyli nie możesz zjeść lodów? Szkoda.
- To znaczy... Później będzie mnie bolało.
A tak było rok w 2013. I w 2012. I w 2011. A tu zupełny start. A teraz jest tak: