Zrobił nam kolorowe czary mary do jedzenia, nie dość, że pięknie i nierealnie wyglądające, to jeszcze pyszne, w środku lasu.
Do tego zupa z termosu i piwo, które pachniało jak uczta w Grze o Tron zanim jeszcze zaczęła się rzeź. Najadłam się nie tylko oczami, to był prawdziwy foodporn :)
Dzięki Stachu!
No i piknik w grudniu przy 15 stopniach. Say whaaaat?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz