Gdybym miała wybrać jeden najbardziej pasujący do Basi i Łukasza przymiotnik, napisałabym: WYLUZOWANI. Po ceremonii ślubnej bez mrugnięcia okiem łapali taksówkę, którą jechaliśmy na wesele. Cały czas zachowywali się bez nerwów, bez patrzenia na konwenanse i zabobony. Nie mogę o nich mówić "klienci", bo czuję się jakbym ich obrażała... Fajnie było przypadkiem spotkać się u fryzjera, bo z takich przypadków jak widać rodzi się świetna współpraca!